Dostepna również w Get it on Google Play
Start promowane ROWEROWO. Green Velo Przemyśl - Kielce

ROWEROWO. Green Velo Przemyśl - Kielce


ROWEROWO. Green Velo Przemyśl - Kielce

 

#challenge accepted!Nat jedzie na rower. Jedzie, bo czemu ma nie jechać, w sumie. Rower zawsze lubiła. Temat zaplanowany przez Kuba JJ - który, choć (ponoć) tytułuje się inżynierem, z liczeniem kilometrów okazał się ciut na bakier. Rozumiem, wiem - kilometry trudna sprawa, mi też na pieszych szlakach się namnażały, w sposób zupełnie niekontrolowany.

Ze swojej perspektywy - z absolutnym brakiem spiny, stwierdziłam, że… popedałuję (!) why not.

 

Day #1

Pobudka o kosmicznej 3:30, nie wiem jak się nazywam, nie mówię, nie myślę. Zasysam się do kawy, kofeina może uratować sytuację… Na dworcu w Kato full, pociąg opóźnienie 30 min, hello przygodo!

No i jedziemy sobie, rowery udało się powiesić w rowerowym wagonie, gorzej z naszymi zadami, swój posadzilam na podłodze, tak zeby (w miare) nie tarasować przejścia. Full osób z Ukrainy, i w ogóle pociąg full, słabo przechodni.

W Przemyślu jestesmy ponad godzinę spóźnieni, Kuba już tupał nóżkami z niecierpliwością.

Przy okazji, zupełnie nieplanowanie, zaliczyliśmy Bożo Ciałową procesje - a nawet dwie. Jedną siedząc przy kawie w Przemyślu - tu przedefilował nam przed nosami caly przekroj spoleczny, zawodząc gorliwie ‚dooooobry Jezu a nasz Panie…’ podczas gdy ja równie gorliwie przebierałam gacie na rowerowe, starając się nie urazić szanownej procesji dupą.

Przez drugą procesje przejechaliśmy na rowerach. Dosłownie. I przed kościołem, ludzie w tej ciszy. W tych płatkach. Klęczą. I Kuba JJ na caly harpentel:

„Natka zrób mi foto na tych kwiatkach!….”

„….”

„Ciiiiii….” (tu Nat łapie się za łeb i prawie spada z roweru)

Cyk.

No masz.

No i jedziemy, kilometrów (za)dużo i po pierwszych dwudziestu r e a l n i e sobie uświadamiam na co ja się kurna piszę… Jakiś plan B zaczyna rodzić się pod czachą, fuck, no jeszcze 1oo km hihiii wjeżdża głupawka, no nie dojade, nie dojadę, no way…

Po 50 km juz nie siedzę, nie żyję, chcę sobie zejść z roweru i spokojnie umrzeć gdzieś na łące.

Wchodzi ibuprofen, który elegancko mnie znieczula - kości kulszowe dalej nakur***ją, ale ból egzystencjalny trochę lżejszy. Zapier***lam, wiatr we włosach, świat mknie, czy to ja…?

Ostatnie 2o km w nawałnicy. Wywiewa mi z dłoni kierownice, deszcz leje i już nawet zapominam o bólu. Priorytety? (z perspektywy to chyba jednak mokre, lodowate zimno znieczuliło mi dupsko…)

Finish jak kurtyna, krótko i na temat. Gorący prysznic, zimny Porter pod kołdrą i spać…

 

 

Day #2

‚Czekaj, czekaj, chcę zobaczyć jak Natka wsiada na rower’

Poker face. Dam radę.

(…)

Ten dzień to nasz „dzień odpoczynkowy” - tylko 90 km i tylko w dol, tak zaplanował Kuba JJ. ‚Dzień restowy’ stal się nie przypadkiem hasłem dnia, a jak przytoczę jeszcze, że Kuba z super poważną miną oznajmił rano przy kawie, że dziś to musimy „oszczędzać trasę” bo krótko wyszło i jeszcze z tylko gorki, to już w ogóle wesoło się robi. No brawo! 130 km, wcale nie tylko z gorki i śmiałam się do pól i łąk, a im dalej tym bardziej śmiech przez łzy… Dzień restowy Nat, nie czujesz? No czego nie rozumiesz?

Wprowadzamy też, na moje super stanowcze żądanie, instytucję ‚duporzerwy’. Dupoprzerwa to przerwa dla dupy. Może potrwać 2-3 min ale musi być, bezwzględnie. Mój organizm krzyczy o nią po ok 8 km i byle do tych 10… I tak to sobie układam w głowie, że jadę tylko te 10 km. Za każdym razem, niezmiennie tylko 10. No nie przejadę dziesięciu?

I rzeczywistość, jak w pętli, czasookres wyznaczany przez duporzerwy.

Z pozytywów, pięknie się jedzie jak próbujesz skupić się na procesie.

Asfalt gorący, podmuchy rześkości od przyrody i pachnie mi ten czerwiec jaśminem i ligustrem. No pięknie jest, pięknie…

 

Day #3

Oprócz pedałowania, życie na stojąco. Najchętniej nie siadałabym wcale. Robi się coraz cieplej, rzeczywistość drga nagrzana słońcem, a chlopaki smarują sobie plecy nivejką.

Jedziemy.

Po dniu restowym - tu głupawka - zaplanowany „trudny dzień”. Nie ma już planów B, trza jechać. Trochę podjazdów, trochę zjazdów, generalnie co se podjedziesz to se zjedziesz. Włącza mi się stoicki spokój i dystans do tematu. Po 5o kilometrze wjeżdża wyczekany ibuprofen, poprawiając mi ciut jakość egzystencji. Na dupoprzerwach wjeżdżają zimne 0% i tak się bezprocentowo kulamy…

Przed sklepami na wsiach mocno egzotycznie, pięknie widać jak to czerwcoweczka już przy sobocie daje się we znaki, no imprezują niektórzy, imprezują srogo…

Po drodze dziś też przepiękny Sandomierz - tu zastanawialiśmy się przez krótki moment czemu green velo nie prowadzi starówką, już chwilę później, targając rowery po schodach przestaliśmy się nad tym zastanawiać… Wjechał burgerek, lody i mrożona kawa, dwie foty na rynku i lecimy dalej, jeszcze przeciez 80 km do przejechania…

Końcówka dramatyczna, 3 km leśną drogą, z czołówką i zaciśniętą szczeną, każdy kamyczek i dziura na szutrze chce mnie zabić… Kto to widział na gravelu po takich szturach, no kto…?!

 

 

Day #4

Finish. Żar leje się z nieba. Nie siedze juz, nie stoję, wkładam na dupę gacie bez pampersa, no jeden kit, serio.

60 km na ten dzień zaplanowany, przed drugą duporzerwą epicko łapię ‚panę’…

Robimy sobie przerwę 20 km do celu, zalew, pivko i trochę chillu…. Zdecydowany błąd! Końcówka na totalnych oparach, dla mnie - do tzw porzygu…

Do pociągu wbijamy się na pałę, nie dało się kupić biletów on-line - moze dlatego ze nie było już miejsc, taki tam szczegół, stoimy z rowerami między nogami, w wagonie, uwaga, zepsuła się klimatyzacja i jest jakieś, nie przesadzając, 45 st. Mało? Na przesiadkę w Krakowie 3 min, pędzimy na zbity pysk, jest! Tu dla odmiany stoimy z rowerami między nogami przy kiblu. Brakiem odmiany, tu tez nie dziala klima. To się dzieje, serio…

Przeżyłam. Choć poziom dyskomfortu konkretny.

Kolejny raz. 90% to głowa. Na rower wrócę - kiedyś - na pewno…

 

 

PS. Uparcie, za każdym razem jak słownik poprawiał mi “dupoprzerwę” - klikałam “dodaj do słownika” :)

 

Pozdrawiam Nat. z https://rebelskin.pl/

 

Copyright © 2007 Polska Niezwyk�a
Wszystkie prawa zastrze�one. �adna cz�� ani ca�o�� serwisu nie mo�e by� reprodukowana ani przetwarzana w spos�b elektroniczny, mechaniczny, fotograficzny i inny. Nie mo�e by� u�yta do innej publikacji oraz przechowywana w jakiejkolwiek bazie danych bez pisemnej zgody Administratora serwisu.
Znajd� nas na